SMS PZKosz Władysławowo rewelacyjnie otworzył nowy sezon drugoligowy. Ma za sobą również komplet wygranych w niedawnym turnieju CLJ. O przyczynach metamorfozy swojego zespołu opowiada trener Mariusz Niedbalski. Wspomina również niedawne mistrzostwa Europy U20, mówiąc o niewykorzystanej szansie.

Oskar Struk: Jak ocenia trener poprzedni sezon pod kątem realizacji procesu szkolenia?

Mariusz Niedbalski (trener główny SMS PZKosz Władysławowo, asystent trenera w reprezentacji Polski U20): Był to dosyć specyficzny pod wieloma względami sezon. Patrząc na niego jedynie przez pryzmat wyniku, to absolutnie nie był zadowalający. Natomiast nie tylko zwycięstwa determinują to,  jak postrzegamy to, co było. Podstawowi, najstarsi zawodnicy: Siewruk, Ratowski, Ratkowski długo leczyli kontuzje, nie będąc w pełni sprawnymi. Po raz pierwszy wprowadzono rozgrywki Centralnej Ligi Juniorów. To spowodowało, że zawodnicy bardzo wcześnie, bo już we wrześniu zaczęli wyjeżdżać z ośrodka, grając w swoich macierzystych klubach. Do tego doszedł układ śródsezonowych zgrupowań reprezentacji. Ze względu na liczne wyjazdy, często mieliśmy problem, żeby się do danego meczu rzetelnie przygotować. Graliśmy bardzo szeroką rotacją, bo 23 zawodników pojawiło się na parkietach drugiej ligi, także ci najmłodsi. Ale po to przecież funkcjonujemy, takie są nasze zadania. Jesteśmy ośrodkiem szkoleniowym, a nie wynikowym. Chcemy wygrywać, ale mamy swoje priorytety i to one determinują naszą codzienną pracę. Patrząc na to z szerszej perspektywy, gdzie trafili zawodnicy, to możemy być z tego zadowoleni. My patrzymy na to, czy po tym czteroletnim okresie udało nam się wychować zawodnika na ten etap i czy obie strony są zadowolone z czasu spędzonego razem.

Jak ocenia Pan wybory klubowe absolwentów?

– Filip Kowalczyk znalazł się w bardzo dobrym klubie w Gdyni.  Nikodem Ratkowski podpisał kontrakt  w Stali Ostrów. Antoni Siewruk i Janusz Ratowski wylądowali za oceanem i będą się szkolić w całkiem niezłych zespołach uniwersyteckich. Przy wyborach klubów przez młodych koszykarzy nie ma złotego środka i uniwersalnego modelu postępowania, który zawsze zadziała. Myślę, że gracze powinni bardzo starannie dobierać sposób wejścia w koszykówkę seniorską. Jest to sprawa bardzo indywidualna. Kluczowe jest, by pójść do trenera i organizacji, którzy mają pomysł na danego koszykarza. Trzeba wspomnieć, że po reorganizacji oświaty uczniowie, wychodząc ze szkoły, mają 18 lat i absolutnie wymagają dalszego szkolenia i edukacji. To jest dla nich podstawa. Czas pokaże, czy dokonali dobrych wyborów. Filip ostatnio zadebiutował w ekstraklasie, a Nikodem zbiera dobre recenzje w ekipie trenera Andrzeja Urbana. Przyszłość na pewno jest przed nimi, a my będziemy im kibicować.

Jak z perspektywy czasu ocenia Pan 8. miejsce osiągnięte przez Polskę na mistrzostwach do lat dwudziestu?

– Na pewno był to sukces, ale wciąż wszyscy mamy duży niedosyt po meczu ze Słowenią. Mieliśmy go w garści i takie sytuacje mocno pozostają w pamięci. Mieliśmy szansę na awans do czołowej czwórki. Jednak biorąc pod uwagę rezultaty osiągane przez naszą kadrę w ostatnich latach, jest to solidny wynik. Myślę, że nasze reprezentacje stać na osiąganie podobnych wyników do ekipy Arka Miłoszewskiego. Chłopcy wykorzystali atut gry przed własną publicznością. Mistrzostwa były perfekcyjnie zorganizowane. Trzeba pamiętać, że były to moje 13. mistrzostwa Europy, 7. jeżeli chodzi o kadrę U 20, także widziałem już wiele. Mogliśmy liczyć na wsparcie ze strony kibiców. W wielu meczach pokazaliśmy kawał dobrej koszykówki. To był fantastycznie spędzony czas.

Byliśmy o dwa posiadania od awansu do czwórki. Dlaczego  sztab trenerski dwukrotnie nie zdecydował się na przeniesienie piłki na pole ataku, co prawdopodobnie pozwoliłoby nam na utrzymanie przewagi?

– Rozmawialiśmy o tym wielokrotnie z Arkiem Miłoszewskim. Proszę zauważyć, że miał on ostatnio bardzo podobną sytuację w meczu ze Śląskiem Wrocław. Napisałem mu krótką informację: „znowu nie przeniosłeś piłki”. Taką ma filozofię, która się bardzo dobrze sprawdziła w Szczecinie. Oglądając naszą przerwę na żądanie widać było, że była tam narada trenerów. Wspólnie postanowiliśmy nie przenosić piłki, nie dając tym samym przeciwnikom czasu na ewentualną akcję w ataku. Wcześniej Jakub Andrzejewski niepotrzebnie faulował gracza, który był ustawiony tyłem do kosza w sytuacji zupełnie dla nas bezpiecznej. Potem ostatnia akcja była bardzo dobrze rozrysowana. Zawodnik w pasie środkowym był otwarty. Wystarczyło dograć mu piłkę i byłoby po sprawie. Koszykówka jest jednak nieprzewidywalna, pełna zwrotów akcji, w ciągu kilku sekund można stracić wszystko i to nie tylko na poziomie młodzieżowym zdarzają się takie błędy. Fakt jest taki, że popełniliśmy jako zespół bardzo prosty błąd i to być może kosztowało nas medal.

Dlaczego kadra U18 Krzysztofa Roszyka nie uzyskała awansu do Dywizji A?

– Trener Główny tej kadry Krzysztof Roszyk niebawem dołączy do sztabu szkoleniowego w SMS, będzie okazja go dokładnie przepytać, więc nie będę się na ten temat wypowiadał. Miałem okazję obserwować „na żywo” turniej, nie uczestniczyłem jednak w przygotowaniach.

– Skoro już robimy przegląd wyników kadr, to należy odnotować jeszcze spadek kadry U16 do Dywizji B. Patrząc na to całościowo, jaki obraz wyłania się z tych trzech turniejów, w którym miejscu  jest polska koszykówka młodzieżowa?

– Jesteśmy średniakiem europejskim. Balansujemy pomiędzy dywizjami. Takie są fakty i taka jest rzeczywistość.

– Wróćmy do SMS-u. Jak ocenia trener jakość naboru do szkoły, jaki przeprowadziliście przed bieżącym sezonem?

– Dzisiaj wielu zawodników zmienia bardzo wcześnie barwy klubowe, jest coraz większa liczba akademii młodzieżowych z dobrymi ofertami, programami. Szukamy zawodników z perspektywą szkoleniową, często z mniejszych ośrodków, którym możemy pomóc stać się lepszymi zawodnikami. Jesteśmy zadowoleni z ostatnich naborów. Warto wspomnieć, że w ubiegłorocznych akcjach szkoleniowych młodzieżowych kadr uczestniczyło 15 naszych zawodników.

– Jaka jest geneza metamorfozy Pana zespołu, która sprawiła, że jest on rewelacją początku nowego sezonu?

– Proszę pamiętać, że wielu z tych zawodników wprowadziłem w poprzednim sezonie do układu grania drugoligowego. Wtedy jeszcze bardzo mocno brakowało doświadczenia. Przecież na początku sezonu kontuzjowani byli Siewruk i Ratowski. Przez kilka tygodni ich nie było. Tacy zawodnicy jak Czapla, Siergiej, Woźniak już wtedy dostawali sporo minut. Teraz wykorzystują nabyte wówczas doświadczenie. Chłopcy bardzo dobrze pracują. Mamy w szkole bardzo dużo talentu, tylko musimy go odpowiednio spożytkować.

Ostatnio odbył się pierwszy turniej CLJ, który Pana zespół zakończył z kompletem zwycięstw. Jakie wnioski płyną z tego trzydniowego sprawdzianu?

– Jesteśmy zadowoleni, bo do tego turnieju przystępowaliśmy troszeczkę  w innej sytuacji niż pozostałe drużyny. Jesteśmy po półtora miesiąca wspólnej pracy. Większość tego zespołu to nowicjusze, którzy dopiero przystąpili do programu. Oczywiście było kilku zawodników, którzy dostają sporo minut na parkietach drugoligowych. Musimy też pamiętać, że czołowi zawodnicy tej ekipy, czyli Jankowski, Boruciński-Hrycyk i Musiałek rozegrali po jednym meczu ze względu na drobne urazy. Pokazaliśmy, że mamy w szkole utalentowanych zawodników. Chłopcy chcą ciężko pracować. Sądzę, że kolejne turnieje będą  jeszcze lepsze, gdyż czas  pracuje na naszą korzyść, bo tak jest w tej szkole.

Zarówno statystycznie, jak i optycznie widać, że kluczowymi postaciami SMS-u są Błażej Czapla i Michał Szarbatke. Jakie działania należy podjąć, żeby uaktywnić pozostałych graczy?

– Każda grupa musi mieć liderów, przewodników stada. Są to najbardziej doświadczeni zawodnicy z etosem pracy na bardzo wysokim poziomie. Młodsi mogą brać z nich przykład, podpatrywać. Ogólnie czekamy i pracujemy nad tym, aby uruchamiać poszczególnych zawodników ale to jest proces.  Mamy chociażby przykład Rafała Matygi. Jest graczem, który zdobywa po 20 punktów w lidze CLJ. Atak nie stanowi dla niego problemu. Na poziomie drugiej ligi, gdzie przeciwnicy są mocniejsi fizycznie i bardziej doświadczeni, wciąż szuka swojej tożsamości. Tutaj również czas będzie naszym sprzymierzeńcem. Mniej doświadczeni zawodnicy z każdym miesiącem będą dokładać kolejne elementy i nasza gra będzie bardziej urozmaicona. Akcenty będą rozłożone na większą liczbę graczy, którzy pokażą progres, który tutaj robią.

– Tym, co różni zeszły sezon od obecnego, jest umiejętność rozstrzygania końcówek. Jak zmieniła się odporność zawodników na sytuacje stresowe? 

– To zupełnie naturalne, że ci zawodnicy tutaj dojrzewają. My mamy przyjemność codziennie obserwować ten proces. Obejmuje on zarówno zachowania boiskowe, jak i życiowe. Uważamy, że nasi zawodnicy podążają w dobrym kierunku. Bardzo często wykazują się boiskowym sprytem i dojrzałością. Wspomniani wcześniej liderzy tego zespołu, Czapla i Szarbatke absolutnie spełniają swoje zadanie.

Jakie są pana trenerskie pryncypia, których realizacji wymaga Pan od zawodników bez względu na okoliczności? Np. trener Przemysław Frasunkiewicz rezygnuje z walki o zbiórki w ataku, w zamian za lepszy powrót do obrony.

– Najważniejsze jest zaangażowanie, właściwe podejście do meczu. To są podstawy w koszykówce młodzieżowej. Zawsze powtarzam, że bez tych cech wolicjonalnych, bez łamania barier młody zawodnik wchodzący do zespołu seniorskiego, praktycznie nie ma szans. Musisz być gotowy na to, żeby nękać seniorów. Tego staramy się tutaj uczyć. Jeśli chodzi o walkę o zbiórkę na tablicy atakowanej, to mamy swoje zasady. Są to zasady obowiązujące w koszykówce seniorskiej. Do atakowania tablicy zawsze wysyłamy trzech zawodników.

Jaki cel wyznacza trener sobie i zespołowi na pierwszą część sezonu?

– Chciałbym, żeby jak najwięcej zawodników wyjechało na zgrupowania kadr narodowych, żeby wszyscy byli zdrowi i szczęśliwi z tego, że przystąpili do takiego projektu, jak SMS…

Rozmawiał: Oskar Struk