W meczu o III miejsce w turnieju imienia Macieja Witlińskiego SMS PZKosz Władysławowo dzięki świetnej drugiej połowie pokonał BSA AMW Arkę Gdynia 80:62. Na prośbę obu trenerów nie prowadzono protokołu zawodów.

Sytuacja przed spotkaniem:
W półfinale turnieju imienia Macieja Witlińskiego SMS PZKosz Władysławowo uległ wyraźnie rezerwom Energi Trefla Sopot 59:87. Najwięcej punktów dla podopiecznych Mariusza Niedbalskiego zdobył Franciszek Boruciński-Hrycyk – 22. Z kolei zespół BSA AMW Arka Gdynia wyraźnie przegrał z rezerwami Basketu Poznań.

Przebieg meczu:
W porównaniu do piątkowego meczu w wyjściowym zestawieniu SMS-u zaszła jedna zmiana – Patryka Redłowskiego zastąpił Filip Woźniak. Początek spotkania ponownie należał do Franciszka Borucińskiego-Hrycyka, który był aktywny pod atakowanym koszem, wykorzystując przewagę wzrostu. Często wymuszał przewinienia, skutecznie wykańczał manewry. Gdynianie dwukrotnie trafili z dystansu, wychodząc na minimalne prowadzenie 10:9. Po chwili sprytnym podaniem z autu popisał się Jan Grzesiak, które efektownie wykończył Filip Woźniak. Ekipa z Władysławowa złapała właściwy rytm. Zespołem dobrze dowodził Stanisław Musiałek, który dodatkowo był skuteczny w ataku – trafił dwie trójki, w tym jedną z rogu. Dzięki temu jego drużyna prowadziła po pierwszych 10 minutach 21:16.

Drugą kwartę lepiej rozpoczęli gospodarze, którzy grali z dużo większym animuszem. Poprawili skuteczność, dodatkowo korzystali ze strat naszego zespołu, zamieniając je na łatwe punkty. Błyskawicznie odrobili straty, notując efektowny wsad, który dodatkowo ich napędził. Po kolejnym celnym rzucie z daleka trener Mariusz Niedbalski poprosił o czas. Było wówczas 24:23 dla przyjezdnych. Arka wyszła na prowadzenie, ale trwało przeciąganie liny. Żadna ze stron nie była w stanie odskoczyć. Po skutecznym zagraniu Jana Grzesiaka SMS znów trzymał się blisko – na niespełna minutę przed końcem drugiej kwarty. AMW Arka zanotowała  serię pozytywnych akcji, przy dość pasywnej postawie obronnej gości. Po pierwszej połowie było 35:32. Wyraźnie niezadowolony trener SMS-u zaprosił swoich podopiecznych do szatni, by przeprowadzić męską rozmowę.

Uwagi najwyraźniej poskutkowały, gdyż po zmianie stron gracze wyszli na parkiet z dużo lepszą energią. Efektem była trójka autorstwa Rafała Matygi. Po chwili goście zniwelowali wszystkie straty, doprowadzając do remisu po 44. Poszli za ciosem – pod koniec trzeciej kwarty zdobyli cztery punkty z rzędu i prowadzili minimalnie 52:51.

Ostatnią część gry celnym rzutem z dystansu po sprytnym manewrze otworzył Marcel Snochowski. Gdy wydawało się, że SMS zacznie dyktować warunki, gdynianie zdobyli cztery punkty z rzędu, ponownie wychodząc na prowadzenie. Był to jednak ich ostatni udany fragment w tym meczu. Od tego momentu na parkiecie rządzili wyłącznie goście. Świetnie dysponowany Stanisław Musiałek raz za razem rozrywał obronę rywali – zdobywał łatwe punkty spod kosza lub wymuszał przewinienia. Przewaga przyjezdnych zaczęła rosnąć. Oszołomieni takim obrotem spraw gospodarze zaczęli popełniać błędy. Przy wyniku 58:66 trener Kamil Sadowski poprosił o czas – na niespełna pięć minut przed końcem czwartej kwarty. Uskrzydleni dobrą grą goście nie zamierzali się zatrzymywać.  Zaczęli wygrywać pojedynki 1 na 1, a trener Mariusz Niedbalski był bardzo zadowolony z realizacji planu taktycznego w tym okresie. Świetny fragment gry zanotował Kajetan Dettlaff. Celnie przymierzył z dystansu, wymusił przewinienie niesportowe oraz dobrze bronił akcje w strefie podkoszowej. Ostatecznie jego podopieczni pewnie triumfowali 80:62 i zakończyli turniej imienia Macieja Witlińskiego na najniższym stopniu podium.

Na prośbę trenerów nie prowadzono protokołu meczowego. Cały turniej wygrali zawodnicy drugiej drużyny Trefla Sopot, którzy w finale pokonali rezerwy Basketu Poznań 78:69.

Z Gdyni relacjonował: Oskar Struk.