W dniach 23 czerwca – 4 lipca we Władysławowie odbyła się konsultacja szkoleniowa kadry U16, przygotowującej się do mistrzostw Europy Dywizji A w Grecji. Trener Marcin Kloziński wyraził zadowolenie z pracy zawodników, w tym czterech z SMS PZKosz Władysławowo, i podkreślił wiarę w swój zespół.
Oskar Struk: Jak wspomina Pan pracę w roli pierwszego trenera SMS PZKosz Władysławowo?
Marcin Kloziński: To było dość dawno, bo już dziewięć lat temu. Pobyt tutaj wspominam bardzo dobrze. Byłem wtedy bardzo młodym trenerem, gdyż miałem 32 lata. To było spore wyzwanie, ale również ogromne wyróżnienie, gdyż uczestniczyłem w jednym z najlepszych projektów młodzieżowych w Polsce. Gwarantuje on świetne warunki do pracy, poznałem też wielu fajnych ludzi.
– Jak ważne dla prawidłowej realizacji procesu szkolenia młodzieży jest funkcjonowanie takiego podmiotu jak SMS PZKosz Władysławowo?
– Obecnie SMS ma dużą konkurencję, bo jest kilka projektów młodzieżowych realizowanych przez kluby. Natomiast wiem, że tutaj Mariusz Niedbalski z całym sztabem wykonuje dobrą pracę, mając do tego wyśmienite warunki. Myślę, że charakter tego miejsca zmienił się od czasu, gdy pomysłodawcą jego powstania był trener Tomasz Jankowski. To nie zmienia faktu, że ta szkoła cały czas dostarcza wartościowych zawodników i to się chwali.
– Jak Pan ocenia przebieg konsultacji szkoleniowej, która odbywa się we Władysławowie i jest elementem przygotowań do Mistrzostw Europy Dywizji A?
– Jestem bardzo zadowolony. Jeszcze zostały nam cztery treningi (rozmowa przeprowadzona w przedostatnim dniu zgrupowania, przyp. red.), więc nie chcę chwalić dnia przed zachodem słońca, ale chcę powiedzieć, że chłopcy pracowali bardzo dobrze. Zrealizowaliśmy większość celów szkoleniowych, jakie sobie założyliśmy na ten czas. Wiedziałem, że będziemy tutaj mieli świetne warunki do pracy. Teraz przed nami wyjazd do Rumunii na sparingi. Tam zobaczymy, w którym miejscu jesteśmy i co z tego, co zrealizowaliśmy treningowo uda się przenieść na mecze. Później czeka nas Pruszków. Za 2,5 tygodnia wracamy do Władysławowa na kolejne zgrupowanie, więc znowu będzie okazja, żeby tutaj pobyć.
– W tym zgrupowaniu bierze udział czterech przedstawicieli SMS PZKosz Władysławowo. Jak ocenia Pan ich pracę na treningach?
– Staszek Musiałek to jest pewny punkt na pozycjach 1-2. Prezentuje się tutaj solidnie. On sobie wywalczył dużo wcześniej kredyt zaufania. Na razie jesteśmy z niego zadowoleni. Franek jest podstawowym wysokim w naszym zespole i w tym momencie prezentuje się bardzo dobrze. Jest Rafał Matyga, dla którego jest to debiut pod moją opieką. Wywalczył sobie na tym zgrupowaniu solidne miejsce w dwunastce, leci z nami do Rumunii. Patryk Redłowski ofensywnie jak zawsze bardzo dobrze. Defensywnie parę spraw do poprawy. Wszyscy z nich są brani pod uwagę w kontekście gry na mistrzostwach Europy, dlatego lecą z nami na sparingi.
– Co jest kluczowe w procesie przechodzenia z koszykówki juniorskiej do seniorskiej?
– Wskazanie tym młodym ludziom pewnej drogi, nie tylko sportowej, ale także rozwoju osobistego. Nauczenia ich profesjonalizmu, bo to jest bardzo ważne. Trener musi wiedzieć, gdzie ten zawodnik może dojść. Lubię to porównanie: mamy górę, na którą się wspinamy. Na początku jak się patrzy na szczyt, to ciężko jest na niego wejść. Trener musi zaplanować każdy kilometr tej drogi, starać się go przez to przeprowadzić i być przygotowanym na to, że są różne pułapki, problemy, zawahania formy. W procesie szkolenia najważniejszy jest pomysł na gracza i jego konsekwentna realizacja.
– W przeszłości pracował Pan w ekstraklasie. Teraz wychowuje koszykarską młodzież, która z ról sprawia więcej satysfakcji?
– Seniorska praca jest całkiem inna. Tam jest prosty wyznacznik: wynik sportowy. Po prostu trzeba wygrywać spotkania. Wiadomo, że od czasu do czasu ktoś mówi, że będzie ogrywał młodych, ale to wszystko jest na potrzeby mediów. Każdemu chodzi o to, żeby wygrywać. Oczywiście można budować seniorskie projekty pod kątem długoterminowego rozwoju. To finanse i wynik bardzo mocno determinują styl i warunki pracy trenera. Nie jest to łatwy kawałek chleba, sam tego doświadczyłem. Praca z młodzieżą daje mi ogromną satysfakcję, gdyż lubię pracować z ludźmi. Teraz mogę pracować z bardzo utalentowaną młodzieżą, więc ta przyjemność jest jeszcze większa, bo miło się obserwuje postępy, jakie robią z biegiem czasu. Zawsze staram się im wskazywać drogę rozwoju. Nie jestem jakiś bardzo stary, mam 40 lat, ale trochę już doświadczenia zebrałem, gdyż pracowałem na różnych szczeblach. Staram się tę wiedzę, którą dostałem od innych przekazywać dalej. Praca z młodzieżą daje mnóstwo satysfakcji.
– Czy Pana zdaniem kluby PLK mają systemowe rozwiązania odnośnie do wprowadzania młodych graczy?
– Trudno wymagać od czołowych ekip, żeby jednocześnie walczyły o tytuł i wprowadzały młodych graczy, bo trenerzy potrzebują gotowych zawodników do gry o najwyższe cele. Zespół z Gliwic jest tym, który może wprowadzać większą liczbę młodych graczy i staramy się to robić. Nasza akademia działa dopiero od kilku lat. Wierzę, że już wkrótce zobaczymy efekty jej pracy. Mówiąc mało dyplomatycznie, to ten system wygląda tak: jak ktoś nie ma pieniędzy, to wprowadza, jak ma pieniądze, to nie wprowadza.
– Jaki stawia Pan cel przed swoim zespołem w kontekście nadchodzących mistrzostw Europy?
– Nie chciałbym mówić o celach, bo to jest zawieszanie zespołowi poprzeczki na konkretnej wysokości. Ja nie jestem minimalistą. Chciałbym, żebyśmy byli wysoko w tych mistrzostwach. Nie interesuje mnie tylko walka o utrzymanie. Wiem, że zazwyczaj nasza pozycja w Europie jest taka, że od czasu do czasu osiągamy jakiś lepszy wynik, ale zasadniczo balansujemy na granicy dywizji A i B. Chciałbym powalczyć o coś więcej. Bardzo wierzę w tę grupę, bo jest to ciekawa generacja graczy.
– Proszę przedstawić cel szkoleniowy niedawnego wyjazdu do Chin, gdyż w przestrzeni medialnej pojawiło się kilka niejasności wokół niego.
– Pojawiła się możliwość wyjazdu do Chin na cykl turniejów dla zespołu do lat osiemnastu. Taką propozycję otrzymała kadra trenera Roszyka. Rozmawiałem z Krzysztofem i przyznał, że nie pasuje on do jego koncepcji przygotowań. Początkowo chciałem zabrać całą kadrę U16, ale ze względu na wysoki poziom sportowy uznaliśmy, że taka koncepcja może być trudna do zrealizowania. Żeby zaprezentować się z dobrej strony, musieliśmy się posiłkować starszymi graczami. Było to dla tych graczy ciekawe doświadczenie pod względem sportowym. Rozegrali aż 7 spotkań, ucząc się grania turniejowego. Patrząc na przykładzie Franka, ten wyjazd pozwolił mu dojrzeć. To wszystko było możliwe dzięki grze przeciwko starszym rywalom. Pojechaliśmy tam z zawodnikami z różnych roczników, co mogło być źródłem kontrowersji, ale z punktu widzenia szkoleniowego warto było pojechać na ten turniej, zdobywając cenne doświadczenie.
– Na zakończenie: czego można Panu życzyć?
– Nie chciałbym, żeby zabrzmiało to minimalistycznie, ale jestem bardzo zadowolony z miejsca, w którym jestem. Zarówno pod względem życiowym, jak i sportowym. Mam żonę i córkę. Jestem w Gliwicach i bardzo mi się tam podoba. Dobrze mi się tam pracuje, mamy fajną grupę. Chciałbym, żeby mój rozwój utrzymywał się na tym poziomie. Oczywiście jestem otwarty na to, co przyniesie koszykarskie życie. Chciałbym czerpać z tej pracy przyjemność i móc utrzymać moją rodzinę. Oczywiście z tyłu głowy mam ambicję, żeby zawalczyć o coś w koszykówce seniorskiej. Każdy trener marzy o tym, żeby pracować na najwyższym poziomie. Powrót do PLK to jest mój plan w perspektywie 2-3 najbliższych lat.
Rozmawiał: Oskar Struk
Foto: Emilia Jankun, PZKosz