Jakub Garbacz w wyjątkowym wywiadzie przedstawia korzyści wynikające z wyboru naszej szkoły. Wspomina nieudany sezon w Anwilu Włocławek oraz mówi o nadziejach związanych z powrotem do Arki Gdynia, stawiając na pierwszym miejscu dobro drużyny.
Oskar Struk: jak wspominasz pobyt w SMS PZKosz Władysławowo?
Jakub Garbacz: Bardzo dobrze wspominam. To było bardzo dawno temu, już ponad dekadę. Trochę czasu minęło, ale wiele było fajnych sytuacji. Dużo się tam nauczyłem jako koszykarz i jako człowiek. Ważne, że mogłem to też wykorzystać później w życiu.
– Jak ważne dla prawidłowej realizacji procesu szkolenia młodzieży jest funkcjonowanie takiego podmiotu jak SMS PZKosz Władysławowo?
– Nie dotyczy to tylko SMS-u, ale również innych tego typu ośrodków. Pozwalają one młodym zawodnikom spotkać się z dorosłą koszykówką, zobaczyć, jak się trenuje w takich warunkach, gdzie można się skupić tylko na baskecie. Naukę stawia się na drugim miejscu. Trzeba w życiu znaleźć swoje priorytety. Takie miejsca pomagają, gdyż udaje się połączyć te oba elementy. W typowych szkołach czasami z treningami jest ciężko, bo nauczyciele uważają, że nauka jest najważniejsza, a zawodnik chce się skupić na koszykówce. Często przez to pojawiają się zgrzyty. Takie miejsca są po to, żeby skupić się na swojej koszykarskiej przyszłości kosztem innych dziedzin.
– Jaką miałbyś radę dla obecnych i przyszłych zawodników SMS-u?
– Ja byłem tam w innych czasach, gdy Internet i nowe technologie nie były tak rozwinięte. To był 2010 rok. Teraz przez Internet można wszystko. Ma to swoje plusy i minusy. Na pewno brakuje normalnego życia w dużym mieście. Wybór SMS-u odbywa się kosztem spotkań rodzinnych. Trzeba jednak na coś postawić. Mamy jedno życie, więc warto wybrać swoją drogę. Decydując się na SMS, skupiamy się na koszykówce, chcemy z nią wiązać swoją przyszłość. Nie każdemu się uda, ale próbować zawsze warto.
– Zdecydowałeś się na powrót do Arki Gdynia, czyli klubu, w którym w przeszłości rozwinąłeś skrzydła. Jaka była geneza tego transferu po trochę traumatycznym sezonie w barwach Anwilu Włocławek?
– Nazwałeś tamten sezon traumatycznym… Jak tak do tego nie podchodzę. To jest sport. Każdy z każdym może wygrać, takie rzeczy się zdarzają. Na tym polega jego piękno, że dla jednej drużyny takie zwycięstwo jest bardzo budujące. Ja byłem niestety po drugiej stronie, gdzie poniosłem porażkę, ale ona też potrafi być budująca. Wybrałem powrót do Gdyni, bo była to dla mnie najlepsza opcja pod względem sportowym. Na tym się skupiam. Pracujemy tu już bardzo długo. Koncentrujemy się na tym, żeby być w jak najlepszej formie i czekamy na inaugurację sezonu.
– Tegoroczny skład Arki Gdynia tworzą ludzie, którzy mają coś do udowodnienia. Jaki stawiacie sobie cel na nadchodzące rozgrywki?
– Żadne indywidualne aspiracje nie będą nic znaczyły, jeśli cel zespołowy nie zostanie osiągnięty. Wiemy, jaki drzemie w nas potencjał i to jest najważniejsze. Skupiamy się jednak na każdym kolejnym meczu. Podchodzimy do niego z zamiarem wygranej. Później zobaczymy, jak daleko nas to zaniesie. Jeśli będziemy grali dobrze jako drużyna, to indywidualnie też każdy będzie zadowolony. Jednak na pierwszym miejscu zawsze jest dobro zespołu.
– Na zakończenie: czego można Ci życzyć?
– Zdrowia, z resztą sobie poradzę…
Rozmawiał: Oskar Struk
Foto: KGS Arka Gdynia