Kolejnym rozmówcą w ramach cyklu dawni zawodnicy SMS-u jest Filip Kowalczyk, zeszłoroczny absolwent naszej szkoły, obecnie gracz AMW Arki Gdynia.
Oskar Struk: Jak wspominasz swój niedawny pobyt w SMS PZKosz Władysławowo?
Filip Kowalczyk: Wspominam go wspaniale. Był to najlepszy okres w moim dotychczasowym koszykarskim życiu. Na razie jest ono krótkie. Mam nadzieje, że będzie długie. Zachęcam młodych koszykarzy, żeby przychodzili do tamtej szkoły, bo uważam, że jest wspaniałym miejscem do rozwoju koszykarskiego. Trenerzy są dostępni przez cały czas. Zawsze można z nimi porozmawiać. Obiekty również są do dyspozycji. Obsługa jest bardzo miła. Wszyscy stanowiliśmy jedną wielką rodzinę. Przez cztery lata zbudowaliśmy wyjątkową relację.
– Jak ważne dla prawidłowej realizacji procesu szkolenia młodzieży jest funkcjonowanie takiego podmiotu jak SMS PZKosz Władysławowo?
– Myślę, że jest bardzo ważne. Wszystko ma jednak swoje plusy i minusy. Minusem dla dzisiejszej młodzieży może być lokalizacja szkoły, bo poza sezonem letnim we Władysławowie nie dzieje się zbyt wiele i to nie zachęca. Koszykarsko jest naprawdę wspaniałe. Śmiało mogę to powiedzieć, że nie ma lepszego miejsca do rozwoju dla młodzieży.
– Jaką miałbyś radę dla obecnych i przyszłych zawodników SMS-u?
– Najcenniejsze doświadczenie zdobywa się na własnym przykładzie. Ja na własnym przykładzie mogę stwierdzić, że mogłem jeszcze lepiej wykorzystać czas spędzony w szkole. Trzeba ciężko pracować, także poza treningami. Należy pamiętać, że praca wyłącznie na zajęciach nie zawsze jest wystarczająca. Tysiące oddawanych rzutów poza treningami są naprawdę bardzo ważne. Moją radą byłoby to, żeby od pierwszej klasy trenować indywidualnie. Koszykówka w dzisiejszych czasach bardzo się rozwinęła i umiejętności zawodników są na wysokim poziomie i tak naprawdę wszystko się może wydarzyć.
– Dlaczego na swój pierwszy zawodowy klub wybrałeś Arkę Gdynia?
– Odpowiedź na to pytanie można podpiąć pod kolejną radę dla przyszłych absolwentów. Warto iść do miejsca, w którym chcą w ciebie inwestować. Jest to klucz do dalszego rozwoju. W młodym wieku głównym kryterium wyboru nie powinny być finanse. Mój priorytet to rozwój koszykarski. Ten klub stwarza mi ku temu świetne warunki.
– Jak spożytkowałeś okres przygotowawczy, mogąc trenować z wieloma doświadczonymi koszykarzami?
– Są to ludzie, od których można się bardzo dużo nauczyć. Można z nimi porozmawiać, zapytać o radę. W młodym wieku rady zawodników, którzy zetknęli się z seniorskim graniem, są niezwykle cenne. Wiadomo, że przeskok z juniorskiego do seniorskiego grania jest bardzo duży. Warto się pytać, rozmawiać. Tutaj mamy super drużynę pod tym względem. Jest Adam Hrycaniuk, Kuba Garbacz, bardzo wartościowi polscy zawodnicy. Dzięki temu nie ma między nami bariery językowej, choć język angielski nie stanowi dla mnie problemu.
– Latem byłeś częścią kadry U 18, dlaczego nie udało się uzyskać awansu do Dywizji A?
– Granie turniejowe jest dla młodych graczy wyczerpujące fizycznie i psychicznie. Jest on długi i monotonny. Warunki, w których żyliśmy, też nie były najlepsze. Nasi liderzy przez cały turniej grali duże minuty i być może w kluczowych momentach zwyczajnie zabrakło im sił. Było, minęło. Teraz trzeba patrzeć tylko naprzód.
– Jakie stawiasz sobie cele indywidualne na nadchodzący sezon?
– Dostałem wyjątkowy życiowy prezent w postaci możliwości treningów z ekstraklasową drużyną. Oczywiście ten prezent był poparty pracą i wcześniejszymi osiągnięciami. Chciałbym być tu jak najdłużej i jak najwięcej nauczyć się od tych zawodników. Na ten moment moim celem jest rozwój i gra w ekstraklasie. Jeśli się uda, to będę szczęśliwy, ale nie narzucam sobie na to dużej presji. Mam też u trenerów Rybkiewicza i Sadowskiego drużynę w drugiej lidze. Tam w warunkach meczowych mogę wdrażać to, czego się nauczyłem w pierwszym zespole.
– Na zakończenie: czego można Ci życzyć?
– Zdrowia, szczęścia i wytrwałości.
Rozmawiał: Oskar Struk
Foto: archiwum prywatne Filipa Kowalczyka