W finale Orlen Basket Ligi po czterech meczach mamy remis 2:2. Żadna ze stron nie jest bliżej końcowego triumfu, ale dzięki wygranej w Warszawie PGE Start Lublin odzyskał przewagę parkietu.

  • Michał Krasuski, PGE Start Lublin, ostatni sezon w SMS 2018/2019

Trzeci mecz finałów, podobnie jak cała seria, był niezwykle wyrównany. Żadna ze stron nie była w stanie wypracować sobie większej przewagi. Wystarczy powiedzieć, że najwyżej prowadziła Legia – zaledwie 7 punktami (90:83). Losy spotkania ważyły się do ostatnich sekund. Kluczowy był faul niesportowy, jakiego dopuścił się Manu Lecomte, podarowując rywalom 5 punktów z rzędu. Podopieczni Wojciecha Kamińskiego nie byli w stanie skutecznie odpowiedzieć na ten zryw, dlatego ostatecznie przegrali 86:90. Michał Krasuski spędził na boisku 13 minut i 14 sekund, uzyskując 4 punkty, 5 zbiórek, 2 asysty i przechwyt.

Jeśli lublinianie chcieli pozostać w grze o tytuł, musieli wygrać mecz numer cztery. Po raz kolejny w tym sezonie pokazali, że nie panikują w trudnych sytuacjach. Pomimo słabego początku, prowadzili przez większość spotkania. W najlepszym momencie nawet piętnastoma punktami. Legia pokazała jednak charakter i była w stanie doprowadzić do nerwowej końcówki. W niej więcej precyzji w ataku zachowali przyjezdni, wygrywając 77:71. Dzięki temu w serii do czterech zwycięstw doprowadzili do remisu 2:2. Teraz rywalizacja przenosi się do Lublina. Jedno jest pewne – będziemy jeszcze świadkami co najmniej dwóch pojedynków.

Skrzydłowy miał trudny początek ostatniego spotkania, seryjnie pudłując. Z upływem czasu ustabilizował jednak swój celownik, popisując się ważnym rzutem z dystansu. Spędził na parkiecie ponad 22 minuty. W statystykach zapisał 5 punktów, 2 zbiórki i przechwyt.

Foto:  Andrzej Romański/PLK.pl

Opracował: Oskar Struk