Tym razem głos zabrał Tomasz Gielo, który mówi w sposób bardzo dojrzały i świadomy tego, w którym miejscu kariery się znajduje. Ma też radę dla zawodników NLO SMS PZKosz Władysławowo.
Zapraszam do lektury.
Absolwent SMS-u: Tomasz Gielo
Reprezentacja Polski przygotowuje się do kolejnego wyzwania, jakim są eliminacje do Mistrzostw Świata w Katarze. W przeddzień meczu z Austrią, który zostanie rozegrany w Gdyni, porozmawialiśmy z jednym z najsłynniejszych absolwentów SMS PZKosz Władysławowo, Tomaszem Gielo.
– Oskar Struk: Jak wspomina Pan pobyt w SMS PZKosz Władysławowo?
– Tomasz Gielo (reprezentant Polski, koszykarz Kinga Szczecin): Nie był to łatwy okres w naszym życiu. Był to bardzo kluczowy rok. Byłem w ostatniej klasie liceum. Podjąłem dość odważną decyzję, wybierając takie miejsce jak nowopowstały SMS. Świetnie wspominam ten rok. Uważam, że był bardzo ciężko przepracowany, w bardzo dobrym towarzystwie. Pozytyw stanowił fakt, że było tam wiele znajomych twarzy. Obecnie są to zawodnicy ekstraklasowi i reprezentacyjni: chociażby Grzegorz Grochowski, Filip Matczak, Kacper Borowski, Kuba Garbacz, Daniel Szymkiewicz. To naprawdę była dość pokaźna grupa. Stworzyliśmy zgraną paczkę, która na każdym treningu popychała się do rozwoju. Mieliśmy w sobie chęć do pracy. Dodatkowo opiekował się nami świetny sztab trenerski. Naprawdę bardzo miło wspominam ten czas.
– Jakie znaczenie dla prawidłowej realizacji procesu szkolenia młodzieży ma funkcjonowanie takiego podmiotu jak SMS PZKosz Władysławowo?
– Mówiąc zupełnie szczerze, uważam, że taki projekt ma sens. Jednak swego czasu jego bolączką był brak ciągłości szkoleniowej. W takim miejscu powinna być zagwarantowana kadra szkoleniowa, która ma spokojną głowę i pewność, że na lata może tworzyć ten projekt. To budzi również zaufanie wśród rodziców, którzy wiedzą, komu powierzają swoją pociechę na 4 lata. Jak pokazują przykłady innych krajów, centralny system szkolenia przynosi wiele korzyści. W Polsce jest również przestrzeń na funkcjonowanie tego typu podmiotu. Kluczowym elementem dalszego rozwoju SMS-u jest stabilizacja. Ogromnym wyzwaniem dla tych chłopaków byłoby przystąpienie na przykład do rozgrywek pierwszoligowych. To automatycznie podniosłoby prestiż tego miejsca.
– Jaką miałby Pan radę dla obecnych i przyszłych zawodników SMS PZKosz Władysławowo, którzy chcieliby podążyć Pana drogą?
– Doskonale rozumiem rozterki, z którymi się zmagają. Kiedy jest się w tym ośrodku i trzeba trenować, wstawać wcześnie rano, gdy jest ciemno i zimno na dworze, gdyż jest się nad polskim morzem, to można sobie myśleć, że są to wyrzeczenia. Jednak z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że był to jeden z najlepszych okresów w moim życiu. Trzeba umieć odnaleźć radość w tym całym procesie. Cieszyć się z tego, że jest się ze swoimi kumplami. Można robić to, co się kocha, czyli podążać za marzeniami. Możliwość podążania za swoją pasją jest jedną z największych radości w życiu. Trzeba się w tym spełniać. Kluczowa jest cierpliwość w dążeniu do celu. Ja zawsze powtarzam, że trzeba pracować ciężko, regularnie i mądrze. Żeby pracować mądrze, trzeba być w odpowiednim miejscu, z właściwymi ludźmi. Uważam, że SMS ma wszystkie narzędzia, żeby być takim miejscem i stale się rozwijać.
– Jak z perspektywy czasu ocenia Pan wynik osiągnięty przez reprezentację Polski na niedawnych Mistrzostwach Europy?
– Na pewno musimy być zadowoleni z wyniku, jaki osiągnęliśmy na tym turnieju. Reprezentacja Polski drugi raz z rzędu jest w ścisłej czołówce Mistrzostw Europy. To na pewno cieszy. Z drugiej strony stanowi to kolejne wyzwanie, gdyż chcemy potwierdzić naszą wartość w skali światowej, właśnie w tych eliminacjach do Mistrzostw Świata.
– Jakie jest Pana podejście do gry w reprezentacji Polski?
– Od najmłodszych lat powtarzam, że moim marzeniem jest gra w reprezentacji Polski. Udało mi się w niej zadebiutować, mając 20 lat. Teraz, 12 lat później, mogę powiedzieć, że moja perspektywa się nie zmieniła. Tutaj w kadrze jest się po to, żeby zostawić swoje ego na boku. Ważne jest, żeby móc pomóc drużynie, niezależnie w jakiej roli. Cieszę się, że jestem na tym zgrupowaniu. Wydaje mi się, że znajduję się w optymalnej formie. Potwierdzają to moje statystyki w klubie oraz sukcesy drużyny. To stanowi dobrą bazę do dalszej pracy na zgrupowaniu. Zobaczymy, w jakim wymiarze czasu otrzymam szansę od trenera, ale jestem spokojny o swoją dyspozycję.
– Czy jesteśmy właściwie przygotowani do zbliżających się eliminacji, które będą przypominać koszykarski maraton?
– Do tych eliminacji należy podejść jako do dwuletniego procesu, który dopiero zaczynamy. Cytując klasyka z piłki nożnej, można powiedzieć, że nie ma już słabych drużyn w Europie. Szanujemy wszystkich przeciwników, natomiast najprościej będzie patrzeć na tę sytuację zero-jedynkowo. Musimy zakończyć to okienko z 2 zwycięstwami w jak najlepszym stylu. Trzeba też pamiętać o tym, że mamy kilka nowych twarzy w zespole, w tym nowego naturalizowanego zawodnika, Jerricka Hardinga. Już widać, że to świetny człowiek. Jest to równie ważne jak walory czysto koszykarskie. Jest to bardzo pozytywna postać, co pozwala budować pozytywne relacje zarówno na boisku, jak i poza nim. Jestem spokojny o naszą drużynę. Zgodnie z tym, co powiedział kapitan Mateusz Ponitka, na pewno w trakcie tych eliminacji przytrafiać nam się będą wzloty i upadki. To jest zupełnie normalne. Wszyscy musimy mieć tego świadomość, że każde zwycięstwo wywalczone na pierwszym etapie może mieć podwójną wartość i przybliżyć nas do awansu na Mistrzostwa Świata.
– Przejdźmy do spraw klubowych. Po wielu latach gry za granicą zdecydował się Pan na powrót do rodzinnego Szczecina. Jak ocenia Pan początek sezonu pod względem indywidualnym i zespołowym?
– Staram się potwierdzać swoją wartość i wykorzystywać to, że otrzymałem spory kredyt zaufania od trenera Macieja Majcherka i prezesa Krzysztofa Króla. To jest niezwykły przywilej móc wrócić do rodzinnego miasta po tylu latach. Dodatkowo mam to niezwykłe szczęście, że trafiłem do zespołu, który ma zamiar bić się o najwyższe cele. Jak najbardziej odpowiada mi rola lidera. Dla mnie to jest idealne połączenie. Otrzymałem niepowtarzalną szansę. Dodatkowo jestem w dobrym wieku dla koszykarza, więc nie ma mowy o sentymentalnym powrocie do domu w celu odcinania kuponów. Wciąż mam w sobie dużo motywacji, żeby ciągnąć ten projekt na wielu płaszczyznach. Jestem ze Szczecina, dlatego zależy mi na tym, żeby ten klub rósł w siłę przy moim udziale.
Myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni z naszego dotychczasowego bilansu. Musimy wziąć pod uwagę, że 6 z 8 spotkań rozgrywaliśmy na wyjeździe. Dodatkowo mieliśmy trudnych rywali. To na pewno napawa optymizmem. Jednocześnie trzeba pamiętać, że sezon to jest 10 miesięcy ciężkiej pracy. Cały czas jesteśmy na etapie budowania naszej drużyny. Są takie 2 momenty w sezonie, w których chcielibyśmy, żeby była ona w najlepszej formie. Pierwszym z nich jest Puchar Polski, którego jeszcze nie mamy w swojej kolekcji. W poprzednim sezonie koledzy byli bardzo blisko wywalczenia tego trofeum. Nie wybiegam jednak za bardzo w przyszłość. Staramy się działać krok po kroku, skupiając się na cotygodniowej pracy.
W Gdyni rozmawiał: Oskar Struk.
Foto: Wojciech Figurski.
